W związku z tym, że marzec, po raz kolejny spłatał nam figla – w końcu „w marcu, jak w garncu”, postanowiłem zrobić coś, żeby przyciągnąć trochę słońca. Sięgnąłem więc po Kings of the sun z browaru Raduga. Przyciągnęła mnie zarówno nazwa, jak i styl tego piwa. Mam nadzieję, że uda mi się odpędzić ten śnieg i chmury!
Chmiele: Pacifica, Waimea, Green Bullet
Słody: Jęczmienny, Pszeniczny
Ekstrakt: 16%
Alkohol: 6,5%
IBU: 70%
Pierwsze wrażenie, to tak zwane mieszane uczucia. Projekt etykiety bardzo ładny, ale jej naklejenie już nie! Jest krzywo, i pełno pęcherzyków, jakby były ręcznie klejone.
Kolor złoty, opalizujący (piwo jest niefiltrowane).
Piana z pęcherzyków o różnej grubości, od malutkich, jak z azotu, aż do grubych, szybko pękających. Ogólnie dość trwała.
W zapachu wyraźnie czuć to cytrusy złamane nutami przypraw (głównie pieprzu) i kwiatów. Początkowo myślałem, że zapach kwiatów to pochodna pracy drożdży, ale poczytałem o chmielach użytych do tego piwa i jeden z nich, takie własnie aromaty daje. Zapach jest dość ciężki, ale całkiem przyjemny. Jedyne co mi przeszkadzało, to zapachy słodowe – wydają się być takie słodkie i lekko zamulające.
Wysycenie jest średnio niskie.
W smaku na pierwszym planie jest… pieprz i inne przyprawy. To sprawia, że jest lekko rozgrzewające. Kolejną rzeczą jest dość wyraźna kwiatowa goryczka. Dopiero przy kolejnych łykach można wyczuć owoce – cytrusy, słodką pomarańczę i mandarynki (?). Piwo jest bardzo wytrawne. Goryczka jest na dość wysokim poziomie – trochę zalegająca. Po ogrzaniu, zaczynają wychodzić smaki słodowe (nie mylić ze słodkimi!). Nie jest złe – Jest pijalne.
Biorąc to piwo ze sklepowej półki liczyłem na powrót lata. Jego smak i to rozgrzewanie, bardziej kojarzyły mi się jednak z początkiem jesieni, kiedy pierwsze deszcze zaczynają nas wszystkich wpędzać w depresję, a my szukamy czegoś przy czym można spędzić czas pod kocem, szukając choćby odrobiny ciepła.
Piłem to piwo jakiś czas temu i jedyne co mi zostało w pamięci, to odchmielowe nuty naftowe i bardzo nieprzyjemna goryczka -długo zalegająca, ściągająca i łodygowa. Jak dla mnie najbardziej nieudane ze wszystkich piw Radugi, którą bardzo cenię. A krzywo naklejone etykiety to u nich częsta sytuacja 🙂 pozdrawiam
A dawno piłeś to piwo? Może trochę poprawili recepturę? 🙂
Nie pamiętam dokładnie, jakieś 2 miesiące temu 🙂